A u nas znowu kulinarnie. Midi i Maxi strasznie wkręcili się w gotowanie i pieczenie. Zwłaszcza, że w TV Master Chef Junior. 🙂
– Mamooo! Co dziś zrobimy?
Myśleliśmy, myśleliśmy i wymyśliliśmy. Upieczemy bułeczki! A że niedługo Wielkanoc, postanowiliśmy niektórym nadać kształty, hmm… no cóż, przynajmniej w zamierzeniu, wielkanocne. 🙂 A oto co z tego wyszło.
Od razu uprzedzam, jako że cenię sobie czas i prostotę wykonania, sporo tego co będziemy tu pokazywali robimy w Thermomixie. Ale zakładam, że każdy przepis da się „przekonwertować” na standardowe przygotowanie.
Przygotowaliśmy ciasto, no dobra, ja przygotowałam. A tak naprawdę – maszyna. 🙂 Użyliśmy do tego:
- 250 ml mleka
- 40 g drożdży
- 60 g cukru
- cukier wanilinowy
- 500 g mąki (+ do podsypywania)
- 2 jajka (+ jedno do posmarowania gotowych bułeczek przed pieczeniem)
- szczypta soli
- 50 g miękkiego masła.
Wyszło nam z tego sporo ciasta, które pięknie wyrosło.
Z ciasta odrywaliśmy niewielkie kawałki i formowaliśmy bułeczki różne, raz okrągłe, raz podłużne. 🙂 Ciasto jest super miłe w dotyku, więc zabawa bardzo fajna. I można się brudzić mąką. 🙂
Niektóre buły naszpikowaliśmy czekoladą – po prostu wkładaliśmy po kosteczce czekolady do rozpłaszczonej bułeczki i na nowo ją „kulaliśmy”.
A z części próbowaliśmy zrobić zajączki. Próbowaliśmy, bo nasze ciasto bardzo mocno nam wyrosło, co spowodowało utratę założonych kształtów. Nasze buły nam się roztyły i rozlały na blachę podczas pieczenia. 🙂
Co do tych zajęcy – zrobiliśmy 2 podejścia. Pierwsze, to rolowanie długiego wałeczka z ciasta, a następnie skręcenie 2 jego końców i doklejenie kitki z kuleczki ciasta. Efekt? Dla osób z bujną wyobraźnią zając faktycznie, jak malowany. 🙂
Drugie podejście to zajączek „nacinany”. W okrągławej bułeczce nacinamy nożyczkami uszy. O tak:
Można też zrobić, patyczkiem do szaszłyków albo wykałaczką, dziurki-oczy. Ale jeśli ciasto wyrośnie, mogą po prostu zniknąć podczas pieczenia.
Po zającach zaczęła się zabawa, puściliśmy wodze fantazji i…
Stwory niczym obcy z innej planety, a miały być wielkanocne bułeczki… Ale wiecie co jest najważniejsze? Że zabawy mieliśmy przy tym co niemiara, a i pyszne były dodatkowo. 🙂
Bardzo dobry wpis 🙂