Ostatnio ciągle chodziło za mną coś słodkiego, ale jakoś nic mi nie pasowało. Daktyle? E-ee. Czekolada? Nie. Lody? Też nie to. Aż w końcu doznałam olśnienia! Mam ochotę na blok czekoladowy! Taki jaki pamiętam z czasów dzieciństwa, z mleka w proszku! No, to do dzieła!
Sama nazwa – blok czekoladowy – zaintrygowała chłopaków. Wprawdzie, już kiedyś go robiłam, ale Midi był wtedy niemowlęciem, a Maxi i tak nic nie pamięta. Przyglądali mi się więc z zainteresowaniem, gdy krzątałam się po kuchni przygotowując ten cudowny deser. 🙂
Przy okazji, odbyliśmy też pouczającą rozmowę o tym, że kiedyś słodycze nie były tak powszechnie dostępne, jak dzisiaj i że człowiek musiał trochę pokombinować, żeby zjeść coś fajnego. Teraz co chwilę zasypują mnie pytaniami w stylu: – Mamo, a jak byłaś mała, to można było kupić…. (tu wstaw dowolny produkt spożywczy). 🙂
Ale wróćmy, do dzisiejszego bohatera, czyli, jakby nie patrzeć, wyrobu czekoladopodobnego. 🙂
Tradycyjnie, by ułatwić sobie pracę, użyłam Thermomixa, ale oczywiście, da się bez. 🙂
Chłopcy bardzo mi pomagali, zwłaszcza przy próbowaniu, kruszeniu herbatników, oblizywaniu łyżki. Czy wspomniałam już o próbowaniu? 🙂
Do naszego bloku użyłam:
- 250 g mleka w proszku (miałam granulowane, z którego to podobno blok czekoladowy nie wychodzi 🙂 )
- 220 g cukru
- szklanka wody
- 6-7 czubatych łyżeczek gorzkiego kakao
- kostka (250 g) margaryny
- pół dużej paczki herbatników
- ewentualnie orzechy.
- Zaczęłam od roztopienia margaryny z wodą, cukrem i kakao (dla działających bez Thermomixa, to jak początek prac nad murzynkiem, lub polewą kakaową 🙂 ) – 4,5 min / 100 stopni / obroty 4.
- Następnie, dodałam mleko w proszku i dokładnie wymieszałam (30 sek / obroty 6-7).
- Na koniec, dodałam pokruszone herbatniki – to można już wymieszać przy pomocy łyżki. Na tym etapie można też dodać orzechy. My daliśmy trochę włoskich do 1 porcji. UWAGA: masa jest mocno klejąca i dość ciężko się ją miesza!
- Gotową masę przełożyłam do foremek (użyłam 2 małych, jednorazowych keksówek) i po ostygnięciu, schowałam do lodówki, żeby stężała.
Etap oczekiwania jest chyba najtrudniejszy. Ale wiecie co? Warto wytrzymać, bo efekt jest niesamowicie pyszny!!! 🙂
A Midi i Maxi – czy im smakowało? Myślę, że te zdjęcia mówią same za siebie. 🙂
To co? Skusicie się na słodycze rodem z PRLu? 🙂
Z PRLu? A czy pamiętasz, że przez całkiem długi czas kakao można było dostać tylko na kartki, jako zamiennik za alkohol lub papierosy? U nas, na szczęście, cała rodzina należała do niepalących.
Oj tak, dobrze pamiętam blok czekoladowy. Mega słodki, tłusty, ale pyszny. U mnie robiło się go prawie identycznie, ale wychodził bardziej mleczny w kolorze. Po zjedzeniu odpadały mi zęby. Nie wiem, jak mój kuzyn mógł zjeść cała brytfankę 🙂
Całą na raz??? WOW! No ten nasz nie jest za słodki, bo ma dużo kakao, które tą słodkość trochę równoważy, ale to i tak byłby wyczyn. 🙂
Powiew PRL-u 😛 Szczerze mówiąc nigdy nie robiłam bloku i nawet nie wiedziałam do końca co wchodziło w jego skład 🙂
Polecam, bo jest pyszny!
Blok czekoladowy to smak mojego dzieciństwa, aż wstyd przyznać ,że nigdy go sama nie robiłam ,wrzucam przepis do szufladki must try 🙂
Wierzę, że jak już raz spróbujesz, będziesz do niego wracać. 🙂
Wspaniały! U mnie również blok gościł bardzo często, a ja z moim bratem za nim szaleliśmy <3 Podobnie z resztą jak za bajaderkami 🙂 Teraz mam straszną ochotę i na to i na to 😀
Pozdrawiam serdecznie 😀
Dzięki! Bajaderkę też bym z chęcią zjadła! Muszę chyba nad tym poważnie pomyśleć. 🙂
Blok czekoladowy! Wspomnienie mojego dzieciństwa – nie jadłam go często, ale to zdecydowanie jeden z ulubionych smaków. Zapisuję przepis i koniecznie robię w domu, bo ostatnio chodzą za mną słodkości, które jadłam jako dziecko 🙂
No właśnie ja mam ostatnio na takie rzeczy ochotę. Nawet te najprostsze, jak zwykły kogel mogel. 🙂
Bardzo dawno nie jadłam bloku czekoladowego – a kiedyś robiłyśmy z moja współlokatorką niemal w co drugi weekend 😀
Wygląda bardzo smakowicie!
Dzięki. Wyglądał. Bo już po nim śladu nie ma. 🙂